Chociaż moją pierwszą pasją były szachy, od najmłodszych lat miałem zamiłowanie do sportu i aktywności fizycznej.
W szkole podstawowej rozpocząłem treningi karate, które niewątpliwie kształtowały moją osobowość, uczyły pokory i systematyczności. Po kilku latach regularnych treningów trafiłem do grupy zawodniczej, gdzie treningi odbywały się rano przed szkołą i wieczorem po zajęciach lekcyjnych. Było to dla mnie bardzo duże obciążenie ale moja determinacja w osiągnięciu celu, jakim była wygrana na Mistrzostwach Europy była również ogromna. Przygotowując się do startu musiałem zmieścić się w określonej kategorii wagowej. Mój ówczesny trener chociaż chciał dobrze, ale jak się później okazało nie miał totalnie zielonego pojęcia na temat żywienia w sporcie, przygotowania fizycznego, periodyzacji treningu czy odnowy biologicznej. Nie wiedział jak optymalnie przygotować zawodnika do startu. Treningi karate charakteryzowały się codziennym ,,zajazdem” a ja myślałem, że tak po prostu ma być. Nie było tam elementów profilaktyki przeciw urazowej, zbilansowanej diety uwzględniającej tak naprawdę olbrzymią aktywność fizyczną czy cyklicznego planowania obciążeń. Będąc wycieńczony głodówką, źle się regenerowałem, bolały mnie stawy a moja dyspozycja nie była najlepsza. Długo oczekiwany dzień startu i przegrana. Przegrałem walkę, przegrałem zawody do których przygotowywałem się długi czas. Naprawdę włożyłem w to całe serce, tą przegraną osobiście przeżyłem bardzo mocno. To był moment przełomowy.